Nie rozumiem zakończenia filmu. Jak na mój gust jest zbyt amerykańskie. Rozumiem, że w zamyśle chyba chciano pokazać przemianę moralną bohatera. Ale jak dla mnie, zachowuje się on, jak rozkapryszone dziecko. Takie to modne w amerykańskich filmach. Bohater walczy ze złem(które najczęściej uosabia blok wschodni, albo terroryzm), by ostatecznie swoją furię, złość, rozgoryczenie skierować przeciwko tym, w imię których walczył.
A film rewelacyjny. Sądzę, że uchyla odrobinę prawdy, o warsztacie służb specjalnych.