przy wszystkich swoich zaletach mają pewną szczególną wadę - są najbardziej reakcyjną
bandą na świecie ( można ich porównać tylko do ruskiego FSB ). W Izraelu rządzi nie tylko
starotestamentowa zasada "oko za oko ząb za ząb", ale też zasada Kalego, mówiąca że jaki
mi robią żle to jest zło, a jak ja robie żle to jest dobrze.
Nie dziwie się że Izael jest pupilkiem aktywistów i działaczy na rzecz praw człowieka ( dla
niekumatych - w waszym języku dla lewaków) bo to jedno z niewielu państw zaliczanych do
tzw. cywilizowanego świata które zachowuje się jak uliczny gang. To że większość wybitnych
żydów nie chciało mieć z Izraelem ,czy wcześniej z syjonizmem, nic wspólnego jest
niezwykle wymowne.
Nie wiem na ile wyrażnie pokazuję to ten film, bo go nie widziałem. Obawiam się że
Spielberg pokazał te wydarzenia jednak stronniczo.
Wiesz kolego, ja (niestety) coraz mniej wieże w idealny świat. I może to i dobrze że ludzie w niego nie wierzą. Twój idealny świat gdzie nikt sobie nie daje " w kasze dmuchać" to byłby po prostu jeden wielki cmentarz.
"Wieże w idealny świat". No ale czego tu się spodziewać po wielbicielu/wielbicielce filmów Michael'a Moore'a. Dobrze że chociaż w temacie nie ma błędu...
Odniosę się tylko do kwestii filmu (bo o film tu powinno chodzić!) -> "Monachium" warto zobaczyć bez względu na pogląd w sprawie tego konfliktu. Spielbergowi udało się w miarę pokazać złożoność tragedii izraelsko-palestyńskiej, za co mu się ostro dostało od każdej strony po premierze filmu. Poza tym film zgłębia, poza historyczno-geograficznie skomplikowanym tłem akcji, psychikę bohaterów, pokazuje bardziej problem moralny i szkody, jakie przynosi, niż cokolwiek innego.
Dodam, że nie lubię Spielberga, i tym filmem mnie zaskoczył naprawdę pozytywnie.