Co ma niby być jego myślą przewodnią - leją się Żydzi z Islamistami ale nie potrafią sprecyzować o co?
Wyobraź sobie, że jesteś przywódcą państwa, którego obywatele zginęli w zamachu na oczach całego świata. Dzięki znakomitej pracy wywiadu masz sprawców na widelcu. Oko za oko. Ząb za ząb. Naród woła o prawo talionu. Choć świat tego od nich oczekuje, Izraelczycy nie muszą i nie chcą nadstawiać drugiego policzka. Dlaczego mają być słabsi od bandy terrorystów, którzy swoją "wojnę kamieni" prowadzą przy pomocy bomb? Tymczasem film zmierza do jednej konkluzji: nie ma zemsty dla pokoju, nie ma morderstw dla pokoju. Są morderstwa w imieniu pokoju. Izrael wpadł w błędne koło, bo palestyński terroryzm jest jak hydra. Wyjątkowo parszywa hydra. Urżniesz jeden łeb a tu w marzeniach o wianuszku hurys wyrasta dziesięć następnych. Z pewnością zarówno sens konfliktu na Bliskim Wschodzie jak i rzeczywistość, w jakiej zmuszeni są żyć Izraelczycy trudno zrozumieć z perspektywy kogoś mieszkającego tutaj, w Polsce. Tu gdzie nie musisz się zastanawiać czy zginiesz od bomby czy od jej odłamków.
Oczywiście zgadzam się z tym. Zobacz przy okazji jednak jak powstało państwo Izrael - uważam, że to był wielki błąd. To tak jakby rzucić owcę w stado wilków.